35 milionów w lotto – wygrana czy droga do piekła?
Co zrobi człowiek, który trafił największą wygraną w historii lotto? Czy naprawdę wyda 35 milionów na Maybacha?
Oczywiście może przehulać te pieniądze w stylu Mika Tysona, ja jednak radzę mu zainwestować w siebie.
Tyson roztrwonił znacznie większą sumę.
Od kwoty rzędu 40 milionów dolarów doszedł do wielomilionowych długów. Kupował luksusowe gadżety i posiadłości nie tylko dla siebie. Szastał pieniędzmi na prawo i lewo, nie szczędząc ekskluzywnych samochodów nawet dalekim znajomym. Kolekcjonował drogą biżuterię, oraz egzotyczne zwierzęta, za których tresurę płacił kolejne bajońskie sumy. Do historii przeszedł jego szczyt rozrzutności: pewnego razu Tyson wraz ze znajomymi przepuścił w kasynie ponad 600 tys. dolarów w czasie mniejszym niż godzina.
Nie tylko Mike Tyson jest tutaj negatywnym przykładem. Większość łudzi, którzy w błyskawicznym tempie dorobili się fortuny roztrwania ją w ciągu zaledwie kilku lat. W niecałą dekadę po zakończeniu kariery ponad połowa graczy NBA traci większość swojego majątku. Ponad trzy czwarte zawodników NHL, w niecałe dwadzieścia pięć miesięcy po odwieszeniu stroju sportowego do szafy, ma problemy aby związać koniec z końcem.
Dlaczego tak jest?
Sportowcy to dobry przykład. Całą młodość, a często i dzieciństwo, pędzają na doskonaleniu swoich umiejętności sportowych. Mają niskie umiejętności społeczne, a przede wszystkim niemal zerową wiedzę z zakresu ekonomii. Do tego często złym suflerem jest ich ego.
Gdyby część z nich po zakończeniu kariery, zamiast żyć ponad stan, inwestowała w siebie, statystyki nie byłyby tak dramatyczne.
Z takimi pieniędzmi jak 35 milionów złotych można zrobić wiele. Prawdę mówiąc do zainwestowania w siebie nie jest potrzebna taka ani nawet zbliżona kwota. Można pójść na kurs ekonomi i zarządzania, można skończyć szkolenia z inwestowania na giełdzie, nauczyć się języka. Zaplanować i skonsultować z ekspertami finansowe inwestycje. To wszystko można by zrobić mając w kieszeni połowę czy jedną trzecią tej kwoty.
Same pieniądze nie dają szczęścia.
Świadczy o tym przypadek Mika Tysona, który wydał miliony tylko po to by zaspokoić swoją potrzebę akceptacji ze strony innych. Pieniądze są środkiem do celu. Celem natomiast jest samorealizacja, dobre relacje społeczne, poczucie bezpieczeństwa, poczucie akceptacji, poczucie własnej wartości. Posiadacz tej fortuny będzie najbardziej szczęśliwy, nie wydając ją na drogie gadżety, lecz inwestując w te właśnie wartości. Owszem, kupienie domu może zapewnić poczucie bezpieczeństwa, lecz co zapewni samorealizację lub PRAWDZIWĄ, nie udawaną akceptację ze strony innych? Czy nagły milioner będzie czuł się dobrze w gronie innych milionerów ze swoją dotychczasową mentalnością, wiedzą o świecie i zainteresowaniami?
Dlatego, moja najlepsza rada:
Niech szczęśliwy zwycięzca wpłaci 90% tej kwoty na lokatę terminową (z której nie można wyjąć pieniędzy) na kilka lat, a resztę przeznaczy na samorozwój. Powinien poszukać siebie w nowej roli. Zobaczyć jakie ma naprawdę zainteresowania i co sprawia, że jest szczęśliwy. Wreszcie, powinien ruszyć te pieniądze dopiero jak mentalnie stanie się gotowy do zarządzania nimi – choćby do merytorycznego wyboru odpowiednich doradców biznesowych.
Rozpoczęcie cyklu pustej konsumpcji nakręci tylko spiralę upadku. I będziemy mieli kolejny przykład milionera, który ze względu na brak mentalnego przygotowania stoczył się w ciągu kilku lat na samo dno.
Czego z całego serca nie życzę temu – oby – szczęściarzowi.
A tutaj możecie zobaczyć moją wypowiedź w Polsat News: