Zarządzanie emocjami w relacji one-to-one

Wiele już powiedziałem o zarządzaniu emocjami i możliwościach zdobycia odpowiedniej wiedzy w tym zakresie w formule B2B, czyli w normalnych szkoleniach. Co jednak z managerami najwyższego szczebla? Czy oni nie potrzebują zarządzania emocjami? Jak nieumiejętne zarządzanie emocjami przekłada się na funkcjonowanie jednostki na różnych płaszczyznach – osobistej, biznesowej i partnerskiej?

Przeczytajcie poniższy kejs. Mamy tu trzy perspektywy.
Jak sądzicie co jest nie tak?
Czy prawdę mówi Tomasz (i jego żona), że to po prostu taka praca?

Sytuacja:
– Jak jedziesz baranie!! – Tomasz naciska klakson i hamuje tuż za jadącym przed nim Tico. – Sam sp%r#laj! – podjeżdża blisko zderzaka jadącego przed nim samochodu. Wreszcie, kiedy jezdnia robi się dwupasmowa dodaje gazu i wyskakuje zza niego – akurat na przejściu dla pieszych. Kilkadziesiąt metrów dalej zatrzymuje się ostro na czerwonym.
W szybę po stronie pasażera ktoś puka. Tomasz spogląda i widzi faceta w mundurowej czapce.
– Proszę zjechać na chodnik i przygotować dokumenty – mówi policjant.
To już trzeci mandat w tym miesiącu. Niedługo znów będzie pod górną granicą punktów i będzie musiał kombinować.

Jak postrzega siebie Tomasz:
– Jestem spokojnym facetem. W pracy zachowuję się normalnie. W domu też… w miarę (śmiech). Tylko na ulicy mnie wszystko wkurza. Nie znoszę tych baranów. Połowie z nich powinno się zabrać prawo jazdy.
– Czy w pracy nie ma baranów? Nie no pewnie są, ale staram się ludziom tego nie okazywać. Trzeba ich motywować, udzielać wskazówek, dawać pozytywny feedback. Czasem tylko mam ochotę zareagować, ale radzę sobie.
– Dziwne odczucia z ciała? Bo ja wiem. Czasem mam zgagę, ale badałem się nie mam wrzodów. No i głowa mnie często boli. Lekarz mówił, że mięśnie karku mam twarde jak skała. Dostałem coś na rozluźnienie.
– Nie wiem czy jestem przemęczony. Może czasem. Głównie wtedy, gdy jest gorzej ze snem. No, ale taka praca. Na wakacje zwykle jeżdżę z laptopem, bo ciągle są jakieś rzeczy do kontroli. Każdy wybiera swoją drogę. Ja wybrałem taką. Lubię pracować.
– Czy coś bym zmienił? Nie wiem. Chciałbym żeby mnie ludzie bardziej słuchali. Czasami trzeba mówić trzy razy i pilnować żeby było zrobione jak trzeba. To mnie rzeczywiście męczy.
– Z ludźmi? Jest bardzo dobrze. Mamy dobre relacje. Motywujemy się… jedna taka śmieszna rzecz. Czasami, gdy do ludzi mówię czuję się jakbym patrzył na siebie z zewnątrz. Mówię to tylko dlatego, że się dopytujesz.

Jak postrzegają Tomasza współpracownicy:
– Trudny szef. Wymagający. Wszystko kontroluje. Rzadko da ci zrobić coś tak jak ty chcesz. Nie no, ale go cenimy. Firma ma niezłe osiągi – dzięki niemu.
– Nie, nie jest agresywny. Tylko wszystkiego pilnuje. To znaczy nie w pracy. Raz widziałam jak się wydarł na dostawcę pizzy. To było zdecydowanie za ostro. Żal mi było chłopaka.
– Na imprezach nie dajemy mu pić, bo się robi jakiś taki… nieprzewidywalny? Dziwny. Nie, niczego takiego nie zrobił. Faceci go unikają.
– Zawsze jest w robocie. Nawet jak go nie ma to jest. Dzwoni kilka razy dziennie – nie ważne czy jest w RPA czy w Krakowie. Może to i dobrze. Dzięki temu wszyscy wiedzą co robić.
– No wiemy, że ma te bóle głowy. Chyba za ostro szarżuje z lekami – widziałam jak łykał trzy ketonale na raz. Ale ja się tam nie wtrącam.
– Tak. Często szuka wśród chłopaków chętnych do wzięcia punktów za mandat. Za kasę oczywiście. Ktoś mu tam mówił żeby uważał, bo raz o mało co kogoś nie przejechał. Na służbowy wyjazd to bym się z nim nie zabrała samochodem.
– Przemęczony? Nie wiem. Czasem wydaje się taki… nieobecny? Ale to tylko chwilami.

Jak postrzega Tomasza żona:
– Ale nie będę mówić o wielu sprawach. To nasze osobiste życie.
– Wraca… wykończony. Sam tego nie mówi, ale to widać.
– Tak. Łazi w nocy po domu i robi sobie jedzenie i brzuch mu rośnie (śmiech). Ale serio to martwię się bo słabo sypia. Też nikomu tego nie powie.
– No i ta zgaga. Trochę inaczej gotujemy przez to. Niektórzy mają coś z tą… bombą protonową czy jak to się tam nazywa. Może to taka praca – stresująca. Ma wyniki. Mamy pieniądze. Możemy sobie na wszystko pozwolić.
– Nie chcę mówić o wakacjach. (chwila ciszy) Powiedzmy, że trochę się o to ostatnio… posprzeczaliśmy. Wolałabym żeby był bardziej obecny.
– Czy jest lubiany? Trudno… mi powiedzieć. Często pomstuje na ludzi w domu. Myślę, że go szanują i słuchają – to ważne prawda? Szef nie musi być super lubiany.
– Nie no, tak. Wścieka się na ludzi, ale nie robi tego w pracy. Ta praca zorientowana jest na wynik więc też… to rozumiem. Często wraca po 22giej. Czy powiedziałam, że za często? Nie wnikajmy (śmiech). No. (chwila ciszy) Wiesz są pewnie inne rodzaje pracy, a w tej tak jest.
– Nie no o seksie ci nie powiem! (chwila ciszy) Możemy już kończyć?